Afera z odpadami
Tysiące ton nielegalnie wywożonych odpadów?
Prokuratura już interesuje się sprawą znikających ton odpadów z oleśnickiej oczyszczalni ścieków. Na wszystko spogląda także Wojewódzki Inspektorat Ochrony Środowiska we Wrocławiu. Na razie należy nad całą sprawą postawić znak zapytania, natomiast nie oznacza to, iż jest to kwestia błaha. Wręcz przeciwnie. Coś musi być na rzeczy, skoro wypłynął temat znikających odpadów z oczyszczalni ścieków. Miało się to dziać w miejscowościach na terenie powiatu oleśnickiego.
Chodzi o Stradomię Dolną i Brzezinkę
Konkretnie chodzi o Stradomię Dolną i Brzezinkę, gdzie rolnicy mieli otrzymać tony zanieczyszczeń jako tzw. odpady ściekowe. Cała sprawa najprawdopodobniej wygląda tak, że w czasie, gdy ceny nawozów poszły w górę rolnicy zaczęli poszukiwać tańszych zastępników nawozów. W nielegalny proceder miała zaangażować się Miejska Gospodarka Komunalna Sp. z. o. o. w Oleśnicy, czerpiąc z tego korzyści. Prawdą jest to, że odpady niekiedy można wykorzystywać jako nawóz, ale najpierw muszą one przejść dokładne badania. Czy tak było w tym przypadku? Sęk w tym, że dokładnie niewiadomo, a w grę może jeszcze wchodzić rywalizacja między dwiema firmami, które zajmują się odpadami.
W tle chodzi o coś grubszego?
Jedna z firm zajmująca się wywozem odpadów wykryła coś podejrzanego u swoich pracowników. Jeden z kierowców doniósł przełożonemu, że ktoś szantażował go i groził śmiercią, jeśli ten zdradzi, że odpady trafiają do rolników. Dotyczyło to konkretnie sytuacji, kiedy nieznane osoby zaangażowały kierowców do przewożenia odpadów na tereny rolnicze bez wiedzy firmy. Wspomniany szef oraz jego pracownik mieli ponadto otrzymać propozycję pozyskania korzyści majątkowej w zamian za milczenie.
Ostatecznie kierowca oraz jego przełożony poinformowali o wszystkim policję. Dlatego też rozpoczęło się śledztwo w tej sprawie na szczeblu prokuratorskim. Wszystko to wygląda bardzo podejrzanie. Bez odpowiedzi pozostaje pytanie: czy w tle tej całej sprawy nie chodzi czasem o coś grubszego?